czwartek, 28 listopada 2013

Kontrowersje czwartkowe

8 listopada 1996 roku – czyli siedemnaście lat temu – byłem kontrowersyjny.


Kontrowersyjny Jaworski, "Słowo Polskie" 8 listopada 1996.

O Poemacie synkretycznym... wspominałem już w tym wpisie LINK (tam również link do pobrania publikacji w formacie PDF). 

środa, 27 listopada 2013

Poczekam jeszcze...

O pewnym bohaterze rozdziału powieści Do szpiku kości wspominał już wpis na Facebooku [LINK] – a dziś maszynopis tego wiersza z 27 lutego 1989 roku, czyli sprzed lat dwudziestu czterech. 


Krzysztof Jaworski, Poczekam jeszcze [wiersz], pierwodruk: "Brulion" 1990, nr 13, s. 26.

wtorek, 26 listopada 2013

Wtorek z reklamą

Dziś we wtorku z reklamą - zapowiedź Hiperrealizmu świętokrzyskiego – z 1997 roku.

Reklama Hiperrealizmu świętokrzyskiego, [w:] "Kartki" (Białystok) 1997, nr 2, s. 56
Z ambitnych planów wydania książki razem z płytą CD nic wówczas nie wyszło...

poniedziałek, 25 listopada 2013

Notatki głosowe

To także nie jest wpis archiwalny, ale ruszył mój nowy projekt NOTATKI GŁOSOWE - LINK - wpisy pod tym adresem - LINK - będą pojawiać się w każdy poniedziałek.

Krzysztof Jaworski, Chwilo trwaj [wiecznie], jpg 2048x1536, 2013 [Notatki głosowe]

sobota, 23 listopada 2013

czwartek, 21 listopada 2013

Miscellanea czwartkowe

Dziś w miscellaneach czwartkowych gości tekst krytyczny.




Tekst nie nosi ani podpisu, ani daty. Jedynie datowanie pliku metodą "Microsoft Word 1997" wskazuje na 5 czerwca 1997 roku, czwartek. Tak więc, czwartek.




Krzysztof Jaworski, Kilka domowych sposobów na otwarcie puszki piwa krytykiem literackim młodego pokolenia [wydruk komputerowy, format A4, czcionka Courier New 11, wyrównanie: wyjustowany, wcięcia: z lewej 0 cm, z prawej 0 cm, specjalne: pierwszy wiersz na 1,27 cm, odstępy: przed 0 pkt, po 0 pkt, interlinia: dokładnie, co 22 pkt, paginacja: kontrola bękartów i wdów].

środa, 20 listopada 2013

Dziobami do dołu

Dziś rękopis wiersza napisanego w Paryżu 7 czerwca 1995 roku - Dziobami do dołu


Wiersz znalazł się w wydanej w 1997 Jesieni na Marsie 


Trafił także do wyboru wierszy Drażniące przyjemności (2008):


Krzysztof Jaworski, Dziobami do dołu [wiersz], pierwodruk: Jesień na Marsie, Legnica 1997, s. 9; przedruk w: Drażniące przyjemności, Wrocław 2008, s. 95.

niedziela, 17 listopada 2013

Do ludzkości

Dzisiejsze przesłanie do ludzkości jest właściwie częścią prezentowanego już na tym blogu "kopenhaskiego" materiału (LINK) – Grzegorz Wróblewski 12 lipca 1997 roku:


Materiał nagrany z myślą o pewnym wieczorze poetyckim, o którym będzie jeszcze...

sobota, 16 listopada 2013

Bogini Wolności

Trudno pisać o rzeźbach Viktora Halla, bo żadne słowa nie są w stanie oddać wrażenia, jakie te prace wywierają w tzw. bezpośrednim kontakcie. Toteż kiedy w styczniu 1996 roku, podczas pierwszej wizyty w Kopenhadze, zobaczyłem Boginię Wolności, rzeźbę Viktora Halla stojącą przed głównym wejściem na Christianię, wiedziałem, że musi się ona znaleźć na okładce przygotowywanego wówczas przez mnie „Hiperrealizmu świętokrzyskiego”.

Viktor Hall, Bogini Wolności, Christiania, Kopenhaga
I tak się też stało – Viktor zgodził się na wykorzystanie wizerunku Bogini na okładce książki. Niestety możliwości wydawnictwa, w którym miała się ona ukazać, były mizerne. A okładka wyszła, tak jak wyszła. Przygotowywała ją z niemałym trudem Beata. T. Wróblewska (w moim archiwum zachowała się korespondencja, jaką wówczas prowadziła w tej sprawie z wydawnictwem). 



Bogini nie ma już na Christianii – ideą Viktora Halla (o czym opowiadał mi Grzegorz Wróblewski) było zresztą pozostawienie rzeźby samej sobie i absolutny brak jej konserwacji, tak by tam w spokoju zardzewiała…

Więc na zakończenie zamiast słów kilka obrazów. 

1) Nasze pierwsze spotkanie z Viktorem Hallem, w jego pracowni w Kopenhadze 30.01.1996 roku:

30.01.1996 - K. Jaworski, Viktor Hall (Kopenhaga)
 2) W sierpniu 1999 roku spotkaliśmy się po raz drugi. Te kilka ujęć, które tu prezentuję, to pozostałość tej wizyty. 


Materiał nie jest najlepszej jakości. Ale jaki by nie był. Obok tych rzeźb trzeba po prostu być.

Zainteresowanych pracami Viktora Halla odsyłam na jego profilu na facebooku – tam można zobaczyć kilka rzeźb LINK - między innymi tę widoczną na prezentowanym filmie. 



A o samym Hiperrealizmie, ma się rozumieć, będzie jeszcze...

piątek, 15 listopada 2013

Z Kielc do Kielc

Dziś wpadł mi w ręce kolejny numer kieleckiego pisma "Plotkarka" (o którym już wspominałem - link), a w którym znalazłem jeszcze jedną ciekawą fotografię Andrzeja Lenartowskiego. O, proszę: 


Andrzej Lenartowski, "Plotkarka" 1989, nr 10, s. 6.
(Dwie inne fotografie już się pojawiły na tym blogu tu i tu). 

I z tej niewątpliwej okazji nie pozostaje mi nic innego, jak przypomnieć dziś Z Kielc do Kielc tekst z lipca 1997 roku. W tym miejscu skany z książki Jesień na Marsie 


A tu wersja tekstowa, dla ułatwienia lektury.

Krzysztof Jaworski
Z KIELC DO KIELC
 
Mam czas do soboty, a tu te dwa psy, jeden
wyżej, na balkonie, stoi i szczeka do tego drugiego,
a ten drugi niżej, też stoi, łbem kręci, właściwie siedzi,
ale nie szczeka, no to myślę, co też taki pies musi
sobie kombinować pod sufitem, żeby tak siedzieć, oczywiście
musiał mnie zainteresować ten co nie szczeka, cały ja!,
no to jak przechodziłem obok, to mu rzuciłem: te,
Bertolucci, bo tak mi się przypomniało, myślałem,
że szczeknie, ale nie, skubany, nie szczeknął, jednak
nie mam tego talentu, co Grzesinek, a Grzesinek w
Kopenhadze podchodził do dowolnego psa i mówił mu:
bój się!, nie znalazł się taki, który by nie szczeknął,
a normalnie psy w Kopenhadze nie szczekają, tak że mi
zaimponował, no ale właściwie jest czwartek, więc zaraz
mówię studentom: stawiajcie przecinki, mówię, przed gdyż
stawiajcie, przed aby i ponieważ, przed ale, mówię same
pożyteczne rzeczy, bo staram się jak mogę, nie spędzajcie
mi snu z powiek tymi przecinkami, mówię jeszcze, ale
jakoś tak siedzę, milczę, a zawsze powtarzam, że jak
się zgodziło za psa, to trzeba szczekać, ale co robić?,
no to idę do Andrzeja, Andrzej napisał ostatnio artykuł
o mnie do miejscowej gazety, bałem się już, że go za to
zamknęli, bo się nie odzywał, ale nie, siedzi,
jest, gadamy, godzinę, dwie, mamy o czym, Andrzej
trzyma w piwnicy powieść, 800 stron maszynopisu,
i zawsze go namawiam, żeby wyniósł tę powieść
z piwnicy, mógłby przynajmniej trzymać na balkonie,
on się niby zgadza, z tym, że już 2 lata tak wynosi
i nic, szkoda powieści, mówię, e, co tam, mówi, ja i tak
nie używam balkonu, i dalej gadamy, o jednym i drugim,
o tej sprawie, i o tamtej, że to tak, a tamto znowu owak,
że właściwie nie bardzo wiadomo czy wróble mieszkają
w karmnikach, a nawet jeśli mieszkają, to dlaczego ich
nie widać, kiedy przechodzimy obok, że już prędzej
mieszkają na dworcu centralnym, a w takim razie
co z łabędziami?, a miejscowi mają nas za pedałów,
bo czasem udaje im się usłyszeć:
metaforyka narracji, świat porównań, sens ideowy,
tutaj to naprawdę brzmi podejrzanie, lepiej już być
pedałem, albo mieszkać na dworcu centralnym, a tamten
pies pewnie już sobie poszedł, szkoda z jednej strony
psa, ale z drugiej strony i Andrzeja szkoda, że tak sobie
zaszkodził tymi rozmowami ze mną, mówię mu, ale dalej
gadamy, i patrzymy na wróbla, czy szczeknie, ale nie, nie
szczeknął, no to przerzucamy się na łabędzia, w końcu
jesteśmy wielkimi duchami tej ziemi, w łańcuchu
wielkich duchów tej ziemi: od Mikołaja Reja i Jana
Kochanowskiego poczynając, poprzez Wespazjana
Kochowskiego i Jana Chryzostoma Paska, Walerego
Przyborowskiego i Henryka Sienkiewicza, Stefana
Żeromskiego i Witolda Gombrowicza, no to chyba
mamy prawo trochę sobie pogadać o lesbijkach?,
co za dzień!, 24 godziny i żadnej poezji!, sama proza,
i nikt ni zadzwonił, i nikt nie poprosił o wywiad z pytaniami
w stylu: szanowny Panie, jak w tak krótkim czasie udało się
panu dojść od absolutnie niczego do absolutnie niczego?,
no to idę do domu wesoły jak pies, bo może kiedyś będą
mówić o mnie: o, patrzcie, to ten Jaworski, facet który
stworzył, rozwinął, doprowadził do perfekcji i pogrzebał
świętokrzyską szkołę poezji, ale na razie nic nie mówią,
bo nie mają tego dystansu, Andrzeja przynajmniej oglądają
wycieczki w parku miejskim, dla takiej wycieczki to zawsze
jakaś rozrywka: ruchomy obiekt muzealny między pomnikiem
Staszica a budynkiem seminarium duchownego, nie ma
takiej siły, żeby przemknął niepostrzeżenie, to reszta
dzieje się niepostrzeżenie: wróble na centralnym kłócą się
z łabędziami o karmniki, bezdomni kłócą się z frajerami
o napiwki, moja automatyczna sekretarka kłóci się
z powietrzem i mówi: masz czas do soboty, zaraz, zaraz,
mam czas do soboty?, jak to, do soboty?, do jakiej
soboty?, w dodatku pies na mnie naszczekał jak byłem
mały na ulicy Wesołej, bo to miasto dla twardych ludzi,
albo pływasz, albo cię zagryzą, a właściwie nie na mnie
naszczekał, tylko na moje spodnie, i nie naszczekał, tylko
ot tak sobie zęby pokazał, jak to pies, ale było strachu,
aż mnie musieli uspokajać, byłem tak mały, że nawet
dzwonów nie nosiłem, a więc mam czas do soboty, a Andrzej
też chodził po tej samej ulicy, ale go pies nie obszczekał,
bo to było kilkanaście lat temu, wszędzie królowały
dzwony, i jeśli sobota się potwierdzi, to wychodzi na to,
że mam czas do soboty, Andrzej tam chodził odwiedzać
znajomych, czyli mam bardzo mało czasu, a po jaką cholerę
ja tam polazłem?, aż tu wreszcie Grzesinek zadzwonił,
że też będzie w sobotę, tyle że też go pies dziabnął,
polski pies, ludzie, o co chodzi teraz z tymi psami?,
i wtedy uświadamiam sobie, że nigdy nie nasrał na mnie
wróbel, a Burszta nie przerywa (bo to głos Burszty,
poznałem go po głosie): mam czas do soboty, do przyszłej
soboty, do przyszłej?, cholera, kombinuję, co by tu?, do
soboty?, i nigdy nie nasrał na mnie łabędź!, mam czas do
soboty, mam czas do soboty, i w tak krótkim czasie
doszedłem od absolutnie niczego do absolutnie niczego!,
za to nasrał na mnie gołąb, i uwierzyłem w uniwersalizm
seriali brazylijskich, i wrodzoną inteligencję prezenterek
telewizyjnych, które ubiera firma AMERICAN STYLE,
a rozbiera PAN KAZIO, i uwierzyłem w studentów
bułgarystyki, podróż duchową, życie wewnętrzne, Jana
Kasprowicza, w to, że poczytnymi miesięcznikami nie da się
podetrzeć dupy, gdyż mają za śliski papier, ale dalej nie
chce mi się wierzyć, że mam czas do soboty, i moi drodzy,
jak by na to nie patrzeć, do soboty nie dam rady!, tu
widocznie musiał zajść we mnie jakiś proces myślowy,
bo coś powiedziałem, dokładnie nie pamiętam
co, ale w tym miejscu to nie jest istotne.
 
[20 lipca 1997]
Krzysztof Jaworski

Krzysztof Jaworski, Z Kielc do Kielc [wiersz], w: Jesień na Marsie, Legnica 1997, s. 15-18.

czwartek, 14 listopada 2013

Dlaczego Majakowski wierzył w Boga

Mój nowy sposób datowania rękopisów nowoczesną metodą edytora tekstów TAG sprawdza się znakomicie. Proszę bardzo – Dlaczego Majakowski wierzył w Boga – data ukończenia 28 marca 1994 roku:


I rękopis:

Oraz wersja drukowana z "Drażniących przyjemności" (2008):

wtorek, 12 listopada 2013

Feminista bez powodu

Dziś wtorek, pomyślałem więc, może by tak jakieś opowiadanie? Tym bardziej, że wypłynął na powierzchnię rękopis Feministy bez powodu. Pracowałem nad nim 9 listopada 1995 roku – więc rzecz pełnoletnia:


Opowiadanie miało swój pierwodruk w piśmie "Fa-Art" 1996 nr 3 s. 57-58. A w 2001 roku  weszło do zbioru Batalion misiów. Poniżej właśnie skany z wydania książkowego:



A cyfrowy Batalion już wkrótce...

niedziela, 10 listopada 2013

Spotkania artystyczne wybrane

Dziś z cyklu spotkania artystyczne wybrane - nasze pierwsze spotkanie z Januszem Tyrpakiem, w Kopenhadze 1 lutego 1996 roku. 

Kopenhaga 01.02.1996. Od lewej: NN, Grzegorz Wróblewski, Janusz Tyrpak, ja.
A już kilka dni później zrodził się pomysł wspólnego wydania "5 poematów" – moich poezji i grafik Janusza – ponieważ o "5 poematach" będzie jeszcze, szczególnie, że właśnie zaczęliśmy wspólnie pracę nad ich cyfrowym wydaniem - nie będę się na ich temat  specjalnie rozpisywał. Dlatego pozwolę sobie zakończyć ten wpis prezentacją obrazu, który Janusz wręczył mi podczas kolejnego spotkania w roku 2003: 



Zainteresowanych ostatnimi projektami Janusza Tyrpaka odsyłam na przykład pod ten adres LINK, tam można obejrzeć prezentację jednej z ostatnich publikacji.



No i o "5 poematach" będzie jeszcze...

sobota, 9 listopada 2013

Sobota z poezją VIII...

A dzisiejsza sobota z poezją – znów - listopadowa, przygnębiająca, smutna...


Skany z cytowanego już na blogu [link] dwujęzycznego wydania - E. Cardenal, Poezje, Kraków 1989, s. 59-61.

piątek, 8 listopada 2013

Sponsorzy

Właściwie w nawiązaniu do wtorkowego wpisu o sąsiadach - odsłona kolejna - sponsorzy. W 1998 roku, kiedy teatr tarnowski wystawiał moją Szeherezadę, wydano z tej okazji coś w rodzaju katalogu / informatora:




Nie chcę pisać o samej sztuce (bo o niej będzie jeszcze sporo na tym blogu), chciałem natomiast przypomnieć sponsorów tego informatora, bo jak wspomniałem we wtorek - dobre sąsiedztwo to podstawa.

czwartek, 7 listopada 2013

Konkurs z nagrodą książkową


Nie jest to co prawda wpis archiwalny, ale w Księgarni Biura Literackiego trwa konkurs związany z powieścią "Do szpiku kości" (2013), trzeba w komentarzach udzielić odpowiedzi na pytanie:
Czy to prawda, że Artur Burszta wydrukował powieść Do szpiku kości, znając tylko pierwsze jej zdanie?
Odpowiadać można pod komentarzami na następujących stronach:

1) Biura Literackiego

2) Fanpage'u książki "Do szpiku kości" pod wpisem o konkursie - LINK


3) W komentarzach do tego wpisu

Na odpowiedzi w komentarzach do wpisu czekamy do południa 18 listopada. Do wygrania książka z dedykacją autorską.

wtorek, 5 listopada 2013

Sąsiedzi

Zawsze uważałem, że sąsiedztwo to podstawa. Recenzja "Do szpiku kości" z październikowej "Angory" (2013, nr 41, s. 61)