O .byłem i Do szpiku kości w "Nowych Książkach" 2015 nr 2 pisze Paweł Mackiewicz:
Paweł Mackiewicz, Wywód jestem’u
Co oznacza kropka w nagłosie tytułu .byłem? Zastanawiający zapis, nietypowa (intra)typografia albo po prostu interpunkcja, przecież kropki stawiamy zwykle w wygłosie. Może wygłos nastąpił wcześniej i teraz można o sobie mówić tylko w czasie przeszłym? Już bez kropki, lecz także bez wielkich liter.
Takie „.byłem" nie obiecuje dalszego ciągu, narracji, której mimo wszystko można by się spodziewać po „Byłem.” zapisanym wielką literą i z kropką „po", nie „przed”. Kropki potrafią zaskakiwać. U Herberta kropka mogłaby zostać bezimiennym Małym Zwierzątkiem i mieć niezupełnie zidentyfikowaną tożsamość, trochę podobną do ludzkiej, pożyteczną. U Peipera - jako wyraz, nie pojedynczy znak - byłaby może pseudonimem czegoś ruchomego, co zbliża ludzi, praktycznego („Ktoś wynajął kropkę, aby na niej dopłynąć do serca.", to utwór Niedziela w tomiku Żywe linie). Kropka Jaworskiego nie jest ani praktyczna, ani pożyteczna, niczego z niczym nie łączy, podobnie jak substancja z zamykającego książkę czterowersowego wiersza tytułowego. Utwór ten to zresztą swoiście „hiperrealistyczne" memento: „Zaschnięta wydzielina. / Czyżby naprawdę nie dotarła / do kanalizacyjnego odpływu? / Ja dotrę tam z pewnością.". Jeśli spróbować poważnie odpowiedzieć na pytanie, co wyraża lub zapowiada kropka przed „byłem", odpowiedź brzmiałaby: zwiastuje ona ostatnie zdanie książki, zdanie przed chwilą cytowane.
Wydawca zapowiadał .byłem jako uzupełnienie poprzedniej publikacji Krzysztofa Jaworskiego, „ostatniej powieści awangardowej”, jak głosi jej podtytuł, Do szpiku kości. W podobnym tonie o nowym tomiku mówi sam autor, rozpoznając w nim „kontynuację”, „domknięcie” prozy opublikowanej rok wcześniej. Niełatwo nie podjąć tego oczywistego tropu, jakkolwiek równie trudno byłoby na nim poprzestać.
W .byłem można odnaleźć wiele nawiązań do tomu Do szpiku kości, począwszy od - jakkolwiek powierzchownie by to nie zabrzmiało - okładki i zakładki. Zakładka przypomina o autobiograficznym wymiarze pisarstwa Jaworskiego, przedrukowany na niej tytułowy wiersz połączono ze zdjęciem rentgenowskim, znanym już czytelnikowi z pierwszej strony okładki Do szpiku... Z kolei na okładce nowego tomiku prezentuje się niewyraźny zarys profilu człowieka, pochodzący z obrazu Grzegorza Wróblewskiego Version 8. Kontur ów, poprowadzony niedokładną kreską, wtłoczony został w ramę budzącą odległe skojarzenia z blejtramem albo obudową odbiornika, albo ościeżnicą. Kompozycję tę zaburzają ledwo rozpoznawalne strzępki pisma, fragmenty wyrazów, może podpisy. Cegiasta, żarząca się czerwień wzmaga niepokój patrzącego - patrzącym jest zarówno ten na obrazie, jak i ten, który na obraz spogląda, wzajemna obserwacja nie przybliża ich, lecz oddala od siebie, abstrakcja przerasta empatię. Okładka przypomina o tym, czego wolno się było spodziewać po okładce Do szpiku kości: nawet naga, ostateczna prawda o samym sobie, prześwietlenie własnego „ja”, graniczne doświadczenie, jakim jest zbliżenie do tej prawdy, nie daje człowiekowi poczucia zrozumienia celu jego istnienia, tak bardzo biologicznego, że przekraczającego fizyczność. Człowiek nie związuje tego, co nieustannie jawi się mu jako rozsypane. Dlaczego sztuka bycia abstrakcyjnym: A ty jak zwykle, wszystko, czyli nic – wypowiedział się jak pojęcie strukturalnie tożsame" (Do szpiku kości).
W obliczu bólu i samotności - tych zasadniczych wyrazów używa podmiot „ostatniej powieści awangardowej” - musi pojawić się strach. Strachu nie można przeżyć społecznie, prawdziwy strach odczuwa się w pojedynkę. Żadna uniwersalna doktryna tu nie pomoże, zawodzą filozofie i religie. Nadrzędny cel idzie w rozsypkę. Ten krach łatwo przewidzieć, dlatego konsolacji brak, a na rezygnację jeszcze za wcześnie. Dlaczego zazdrośni i nerwowi: „Niezbadane są wyniki moje. / A zbadane są wyroki jego.” (w: Do szpiku kości). Alternatywą dla strachu, rzecz jasna, powinno być męstwo lub Myślenie pozytywne - tytuł wiersza z .byłem. Jedno i drugie ma charakter parenezy, co oznacza, że zachowań takich nie spotyka się w naturze (względnie: spotyka się rzadko), a jedynie zwykło się ich wymagać od zagrożonych i cierpiących. „Świat jest pełen cierpienia, / lecz Ty stawisz mu czoła.” - Jaworski wybiera sarkazm, powtarzając jak mantrę pierwsze przykazanie współczesnego moribundusa: „Myśl pozytywnie".
Jedno z fundamentalnych dla Do szpiku kości i bynajmniej nie w tonacji buffo stawianych zagadnień, czyli Dlaczego dostałem raka (na przykład dlatego: Bo proces uzdrawiania, to proces przebaczania, a ja nie potrafię przebaczać. Pamiętliwy ze mnie skurwysyn") znajduje kolejne repliki w .byłem. Na przykład w wierszu Pierzasty wyż, w którym podmiot znowu wyraża świadomość autoalienacji wobec choroby, w stylu bliskim poprzedniej książce akcentując brak solidarności w cierpieniu: „Złorzeczę starcom chorym na raka, / i skopuję robactwo pełzające po ziemi.". Wąż z piórami musi kojarzyć się z mezoamerykańskim bogiem Quetzalcoatlem albo - co mniej oczywiste - ze starotestamentowym królem węży, bazyliszkiem, przedstawianym zwykle jako pół-kogut i pół-wąż. Ambiwalencja tych wyobrażeń powinna zastanawiać. O ile Quetzaicoatl jest bóstwem podtrzymującym życie, postacią opiekuńczą, o tyle król węży symbolizuje śmierć (podeptany za przyczyną Mesjasza bazyliszek pojawia się w psalmie 91).
Trudno rozstrzygnąć, która z tradycji silniejsza, jedno wszakże jest pewne: na żadnej z nich nie uda się zbudować wiary mówiącego w metafizyczny czy eschatologiczny sens cierpienia. Gmach ten rozpadł się wraz ze świątynią ciała, rozparcelowaną na drobne, jak w poemacie o parcelującym (i niemal Cageowskim) tytule 44 lata 33 miesiące, utworze najjawniej w najnowszym tomiku nawiązującym do „powieści awangardowej”: „System. / Uczucie głodu. // 31 dni 5 godzin 57 minut. / Stany depresyjne. // Strach. / Lęk. / Ból. / Samotność. / Rozpacz. / Zniechęcenie. / Powinność martwych tkanek. / Stany depresyjne.”
.byłem rzeczywiście jawi się więc jako kontynuacja „prozy szpitalnej". Jest nią, ale niewyłącznie. W kilku krótkich wierszach
- by wymienić Narodziny narodu, Jesień stulecia, Za moich czasów, Gnijące resztki kapitalizmu, Słodkie lata 40. - Krzysztof Jaworski z powodzeniem wraca do niektórych technik znanych choćby z Hiperrealizmu świętokrzyskiego czy Kapitału, bliskich swoistemu faktomontażowi czy, by tak rzec, faktokomentarzowi. Rysuje się tu jakieś pęknięcie, pewna dwoistość tomu. Nie widzę w niej wady, raczej zachętę, by - pomimo kropki przed „byłem" - czekać na ciąg dalszy, wyglądać zmiany (powrotu?). Na razie idealnym zwieńczeniem lektury książki kieleckiego poety wydaje mi się przypomnienie Białoszewskiego: „wiem / że każdy dla siebie jest najważniejszy / bo jak się na siebie nie godzi / to i tak taki jest się jaki jest" (Wywód jestemu).