Dziś wpadł mi w ręce kolejny numer kieleckiego pisma "Plotkarka" (o którym już wspominałem - link), a w którym znalazłem jeszcze jedną ciekawą fotografię Andrzeja Lenartowskiego. O, proszę:
Andrzej Lenartowski, "Plotkarka" 1989, nr 10, s. 6. |
I z tej niewątpliwej okazji nie pozostaje mi nic innego, jak przypomnieć dziś Z Kielc do Kielc tekst z lipca 1997 roku. W tym miejscu skany z książki Jesień na Marsie
A tu wersja tekstowa, dla ułatwienia lektury.
Krzysztof JaworskiZ KIELC DO KIELCMam czas do soboty, a tu te dwa psy, jedenwyżej, na balkonie, stoi i szczeka do tego drugiego,a ten drugi niżej, też stoi, łbem kręci, właściwie siedzi,ale nie szczeka, no to myślę, co też taki pies musisobie kombinować pod sufitem, żeby tak siedzieć, oczywiściemusiał mnie zainteresować ten co nie szczeka, cały ja!,no to jak przechodziłem obok, to mu rzuciłem: te,Bertolucci, bo tak mi się przypomniało, myślałem,że szczeknie, ale nie, skubany, nie szczeknął, jednaknie mam tego talentu, co Grzesinek, a Grzesinek wKopenhadze podchodził do dowolnego psa i mówił mu:bój się!, nie znalazł się taki, który by nie szczeknął,a normalnie psy w Kopenhadze nie szczekają, tak że mizaimponował, no ale właściwie jest czwartek, więc zarazmówię studentom: stawiajcie przecinki, mówię, przed gdyżstawiajcie, przed aby i ponieważ, przed ale, mówię samepożyteczne rzeczy, bo staram się jak mogę, nie spędzajciemi snu z powiek tymi przecinkami, mówię jeszcze, alejakoś tak siedzę, milczę, a zawsze powtarzam, że jaksię zgodziło za psa, to trzeba szczekać, ale co robić?,no to idę do Andrzeja, Andrzej napisał ostatnio artykuło mnie do miejscowej gazety, bałem się już, że go za tozamknęli, bo się nie odzywał, ale nie, siedzi,jest, gadamy, godzinę, dwie, mamy o czym, Andrzejtrzyma w piwnicy powieść, 800 stron maszynopisu,i zawsze go namawiam, żeby wyniósł tę powieśćz piwnicy, mógłby przynajmniej trzymać na balkonie,on się niby zgadza, z tym, że już 2 lata tak wynosii nic, szkoda powieści, mówię, e, co tam, mówi, ja i taknie używam balkonu, i dalej gadamy, o jednym i drugim,o tej sprawie, i o tamtej, że to tak, a tamto znowu owak,że właściwie nie bardzo wiadomo czy wróble mieszkająw karmnikach, a nawet jeśli mieszkają, to dlaczego ichnie widać, kiedy przechodzimy obok, że już prędzejmieszkają na dworcu centralnym, a w takim razieco z łabędziami?, a miejscowi mają nas za pedałów,bo czasem udaje im się usłyszeć:metaforyka narracji, świat porównań, sens ideowy,tutaj to naprawdę brzmi podejrzanie, lepiej już byćpedałem, albo mieszkać na dworcu centralnym, a tamtenpies pewnie już sobie poszedł, szkoda z jednej stronypsa, ale z drugiej strony i Andrzeja szkoda, że tak sobiezaszkodził tymi rozmowami ze mną, mówię mu, ale dalejgadamy, i patrzymy na wróbla, czy szczeknie, ale nie, nieszczeknął, no to przerzucamy się na łabędzia, w końcujesteśmy wielkimi duchami tej ziemi, w łańcuchuwielkich duchów tej ziemi: od Mikołaja Reja i JanaKochanowskiego poczynając, poprzez WespazjanaKochowskiego i Jana Chryzostoma Paska, WaleregoPrzyborowskiego i Henryka Sienkiewicza, StefanaŻeromskiego i Witolda Gombrowicza, no to chybamamy prawo trochę sobie pogadać o lesbijkach?,co za dzień!, 24 godziny i żadnej poezji!, sama proza,i nikt ni zadzwonił, i nikt nie poprosił o wywiad z pytaniamiw stylu: szanowny Panie, jak w tak krótkim czasie udało siępanu dojść od absolutnie niczego do absolutnie niczego?,no to idę do domu wesoły jak pies, bo może kiedyś będąmówić o mnie: o, patrzcie, to ten Jaworski, facet którystworzył, rozwinął, doprowadził do perfekcji i pogrzebałświętokrzyską szkołę poezji, ale na razie nic nie mówią,bo nie mają tego dystansu, Andrzeja przynajmniej oglądająwycieczki w parku miejskim, dla takiej wycieczki to zawszejakaś rozrywka: ruchomy obiekt muzealny między pomnikiemStaszica a budynkiem seminarium duchownego, nie matakiej siły, żeby przemknął niepostrzeżenie, to resztadzieje się niepostrzeżenie: wróble na centralnym kłócą sięz łabędziami o karmniki, bezdomni kłócą się z frajeramio napiwki, moja automatyczna sekretarka kłóci sięz powietrzem i mówi: masz czas do soboty, zaraz, zaraz,mam czas do soboty?, jak to, do soboty?, do jakiejsoboty?, w dodatku pies na mnie naszczekał jak byłemmały na ulicy Wesołej, bo to miasto dla twardych ludzi,albo pływasz, albo cię zagryzą, a właściwie nie na mnienaszczekał, tylko na moje spodnie, i nie naszczekał, tylkoot tak sobie zęby pokazał, jak to pies, ale było strachu,aż mnie musieli uspokajać, byłem tak mały, że nawetdzwonów nie nosiłem, a więc mam czas do soboty, a Andrzejteż chodził po tej samej ulicy, ale go pies nie obszczekał,bo to było kilkanaście lat temu, wszędzie królowałydzwony, i jeśli sobota się potwierdzi, to wychodzi na to,że mam czas do soboty, Andrzej tam chodził odwiedzaćznajomych, czyli mam bardzo mało czasu, a po jaką choleręja tam polazłem?, aż tu wreszcie Grzesinek zadzwonił,że też będzie w sobotę, tyle że też go pies dziabnął,polski pies, ludzie, o co chodzi teraz z tymi psami?,i wtedy uświadamiam sobie, że nigdy nie nasrał na mniewróbel, a Burszta nie przerywa (bo to głos Burszty,poznałem go po głosie): mam czas do soboty, do przyszłejsoboty, do przyszłej?, cholera, kombinuję, co by tu?, dosoboty?, i nigdy nie nasrał na mnie łabędź!, mam czas dosoboty, mam czas do soboty, i w tak krótkim czasiedoszedłem od absolutnie niczego do absolutnie niczego!,za to nasrał na mnie gołąb, i uwierzyłem w uniwersalizmseriali brazylijskich, i wrodzoną inteligencję prezenterektelewizyjnych, które ubiera firma AMERICAN STYLE,a rozbiera PAN KAZIO, i uwierzyłem w studentówbułgarystyki, podróż duchową, życie wewnętrzne, JanaKasprowicza, w to, że poczytnymi miesięcznikami nie da siępodetrzeć dupy, gdyż mają za śliski papier, ale dalej niechce mi się wierzyć, że mam czas do soboty, i moi drodzy,jak by na to nie patrzeć, do soboty nie dam rady!, tuwidocznie musiał zajść we mnie jakiś proces myślowy,bo coś powiedziałem, dokładnie nie pamiętamco, ale w tym miejscu to nie jest istotne.[20 lipca 1997]Krzysztof Jaworski
Krzysztof Jaworski, Z Kielc do Kielc [wiersz], w: Jesień na Marsie, Legnica 1997, s. 15-18.
…i uświadomiłem sobie,
OdpowiedzUsuńże nasrał na mnie Karol (M)
trzykrotnie
dwóch pierwszych tytułów
nie pamiętam
ostatni raz miał za to miejsce
w Tygodniku Powszechnym
;))