poniedziałek, 30 września 2013

Detektyw cierpi za miliony

Wpadł mi dziś w ręce rękopis wiersza Kłopoty to moja specjalność:


Który został wydrukowany w wydanej na odpowiednią okoliczność antologii Długie pożegnanie. Tribute to Raymond Chandler (Kraków 1997).


Jest to jeden z niewielu tekstów, które napisałem "na zamówienie" – każdy z wierszy wspomnianej antologii miał być inspirowany tytułem książki Raymonda Chandlera, klasyka "czarnego kryminału". Ma się rozumieć, "zarezerwowałem sobie" Trouble is my Business (Kłopoty, to moja specjalność).


Wiersz znalazł się także w widowisku telewizyjnym Chandler, poeci i inni (TVP 1997). Interpretował go / czytał Tadeusz Huk. Tutaj na początku programu:


A tutaj wersja "aktorska":


Zabawna historia: skrót "a. m." czytany tu jako "after midnight", to w rzeczywistości skrót łaciński: "ante meridiem – "przed południem". Ale w sumie "after midnight" nie brzmi tak źle, a nawet brzmi bardzo dobrze. 

W dzisiejszym wpisie wykorzystano źródła:

1. Chandler, poeci i inni... [Widowisko telewizyjne] Reżyseria: Aleksandra Czernecka, Dariusz Pawelec. Rok produkcji: 1997. Premiera: 10.01.1998. Obsada aktorska: Tadeusz Huk, Ewa Kaim, Roman Gancarczyk, Szymon Kuśmider, Tomasz Wysocki, Marek Kalita, Andrzej Deskur, Wojciech Skibiński.

2. K. Jaworski, Kłopoty to moja specjalność [wiersz], w: Długie pożegnanie. Tribute to Raymond Chandler, Kraków 1997, s. 15 [dwadzieścia jeden wierszy inspirowanych tytułami powieści Raymonda Chandlera].

Guest Star


And

niedziela, 29 września 2013

Uwaga

Znalazłem dziś wiersz Grzegorza Wróblewskiego: 

Jak wynika z dedykacji Grzegorz podarował mi jego wydruk w Kopenhadze w sierpniu 1999 roku. 


Minęło tyle lat, a ja wciąż wracam do lektury tego wiersza. I wciąż czekam...

sobota, 28 września 2013

Sobota z poezją IV

W dzisiejszej sobocie z poezją gości Oswojony kot Ezry Pounda:



Z tomu Lustra



Wiersz w przekładzie Leszka Engelkinga opublikowany w styczniowym numerze "Literatury na Świecie" z 1985 roku brzmi następująco:




I oczywiście na zakończenie fotografia "SC 250735" (ale jej już nie było w styczniowym numerze "Literatury na Świecie" z 1985 roku).

piątek, 27 września 2013

Opis przyrody

***
Co prawda nakład Pod prąd od wielu lat jest wyczerpany, ale powieść można nabyć w wersji elektronicznej na urządzenia: Kindle, iPhone/iPad, Nook.

czwartek, 26 września 2013

Czwartek: Ja i ja


K. Jaworski, Pamięci Krzysztofa Jaworskiego, pierwodruk w: Kameraden [1994]. Skany wiersza pochodzą z wydania: Drażniące przyjemności, Wrocław 2008, s. 84-86.

środa, 25 września 2013

Środa: Ja i Marysia

Poemat Homage to Maria Konopnicka [W hołdzie Marii Konopnickiej] został ukończony 27 grudnia 1996 roku i jest to data znacząca. Do naszych czasów ocalał jedynie fragment zapisu na skromnej kartce w kratkę:


Ponieważ utwór po raz pierwszy ukazał się drukiem w białostockich "Kartkach", dlatego pozwalam sobie przypomnieć to właśnie pismo; "Kartki" miały dość spory format – 29,5 x 20,5 cm – więc poemat miał dla siebie sporo miejsca. Wyglądało to wszystko tak: 

Dla wygody Szanownych Czytelników przytaczam także zwykły tekst:

Homage to Maria Konopnicka*

Mario,
nie urodziła się i nie urodzi poetka większa od Ciebie!

Dziś,
kiedy masz 154 lata, czuję się przy Tobie jak trzydziestoletni gówniarz w marynarskim ubranku.
(Seks mógłby wchodzić w rachubę).

Zawsze zazdrościłem Ci przyjaźni z Elizą Orzeszkową (1841-1910) i tej błyskotliwej korespondencji z lat 1879-1882.
Ja przyjaźniłem się z Darkiem Foksem (1966- ), jego błyskotliwa korespondencja z lat 1991-1992 ograniczyła się jedynie do streszczenia 4 odcinków "Stawki większej niż życie".

Chcesz posłuchać?

1. Wielka wsypa
Hans idzie do dentysty, który nazywa się nie tak, jak powinien, a w poczekalni siedzi niejaki Wolf (naprawdę nazywa się Zając, Wolfem nazwał go Bruner, bo to człowiek Brunera), no i po tym, jak Hans dał jakieś ważne materiały dentyście (przy okazji wydało się, że Hansowi psuje się 1 ząb), dentysta zostaje aresztowany.
Wolf jest cwany i powoli zaczyna rozpracowywać zaprzyjaźniony z Hansem oddział partyzancki.
Hans jest w tym oddziale przez chwilę i właśnie w tej chwili widzi go Wolf (ten Zając).
Po powrocie do miasta Hans zostaje zaproszony na imprezę do jednej pani (ta pani na końcu odcinka gotuje zupę partyzantom, o których było wyżej), i tak się nieszczęśliwie składa, że zjawia się tam Wolf (ZAJąC), który chce przekazać Brunerowi ważną informację (o tym, że Hans to nie Hans).
Hans wpada na genialny pomysł: wysyła panią (gospodynię) do partyzantów, którzy rezydują kilka domów dalej, a sam udaje pijanego i spija do nieprzytomności Zająca i Brunera.
Wpadają partyzanci i zabijają Wolfa, oraz zabierają mundury Hansowi i Brunerowi.
Dentysta zostaje odbity z transportu.

PS. Hansowi psuła się chyba górna, prawa czwórka, ale nie jestem pewien.

2. Cafe Rose

Tym razem J-23 przebywał w Turcji.
Zabił jednego faceta, a drugiego nieźle obił.
Przeleciał taką jedną z czarnymi włosami.
Najlepsza była scena, w której Hans po raz pierwszy wszedł do Konsulatu Rzeszy w Istambule:
- Dzień dobry. Nazywam się Hans Kloss. Dzwoniłem przed godziną.
- Dzień dobry. Pan Konsul oczekuje pana. (tutaj się najbardziej śmiałem)
Dobre było też to, jak wyrywał kable z telefonów w tymże konsulacie.
Tę, którą przeleciał, postrzelił ten, którego utopił.
PS. Oprócz tego Hans uczył widza, jak przegrywać w pokera.


3. Ostatnia szansa

Chodziło o plany poligonu, był jakiś profesor Willy i córka profesora, z której ust padały te oto wiekopomne słowa:
- Puść to jeszcze raz, Hans, to takie ładne.
- Nieźle tańczysz, Hans.
- Nie należy oszukiwać brzydkich dziewcząt. (tutaj mierzy do Hansa z pistoletu)
Występuje też esesman, który dokucza niejakiej Annie i mówi przy tym:
- Wiesz jak wygląda ktoś, kto udaje, że nic nie wie?
Anna jednak wygląda, jak wyglądała, do końca odcinka.
Tylko Willy się przekręcił.
No i była strzelanina.


4. Żelazny Krzyś

Hans ciężko pracuje na awans.
Przy pomocy polskiego hrabiego, który wpadł, bo był szpiegiem, rozwala kilkunastu oficerów (wysokich oficerów), rozwala ich w ten sposób, że ten hrabia zeznaje, a tamci idą do pierdla, a potem do Bozi.
Hans przechodzi samego siebie, tak kombinuje, że głowa mała.
I żadnych kobitek, wyobraź sobie.
A na końcu Adolf H. wręcza ŻELAZNY KRZYŚ Hansowi, ale to mi się nie podobało, bo było widać tylko ręce Adolfa H.

Mario,
jak widzisz kwitło życie intelektualne w latach dziewięćdziesiątych XX wieku.
Jako naród, zaszliśmy naprawdę daleko.
Niedługo nakręcą "Ogniem i mieczem".
Ciekawe kto zagra Olbrychskiego?
Ciekawe czy Foks komuś to streści?

Mario,
mój świat wewnętrzny nijak nie przekłada się na świat zewnętrzny.

Jestem jak ta sierota co pasała gąski, ale teraz nie ma już co pasać, bo przyszedł lis i zeżarł jej stado.
Stoję tylko nad tym lisem i skomlę:
- Ty chuju, oddaj gąski...
Ale on nie oddaje.

I nie odda.

Mario,
czy to ja zgorzkniałem, czy ten świat jest naprawdę wyjątkowo ponurym miejscem?

Niedziela.
Miejscowa telewizja emituje Mszę Świętą z napisem LIVE,
a ja czekam na Mszę Świętą z napisem UNPLUGGED.

A więc On jednak LIVE,
potem DEAD,
przez 3 dni UNPLUGGED,
by ponownie LIVE.

Niezbadane są wyroki telewizji.
Niezbadany jest magnetofon szpulowy ZK 120 T.
Niezbadane jest nagranie "Rasputin" w wykonaniu zespołu BONEY M.
Niezbadana jest zawartość pozostałych szpul.

Mario,
od dzieciństwa chodzi mi po głowie ten motyw:
ja na trzykołowym rowerku, a tuż obok przepiękna królewna o złotych włosach.
Dosłownie o złotych.
Włosy ma bowiem wykute z metalu i używa ich jako peruki.
Wiem o tym.
Ponadto, coś tam musi być nie w porządku z kółkami, rowerek się kiwa, co utrudnia jazdę.
Strasznie mnie to wkurwia.

Mario,
warzywniak na dole otwarty do 21, gdy jeszcze wczoraj zaledwie do 19.
Nie ma powodu bym nie wierzył w POSTĘP.

Szerzy się pijaństwo, buddyzm i hinduizm - ostrzega miejscowa telewizja.

Słuchaj,
pójdźmy na całość i zróbmy to w jakimś publicznym miejscu!

Chociaż najbardziej przygnębiają mnie katolickie programy dla dzieci.

W końcu trzeba sobie jakoś radzić z tą samotnością.

Mario,
gdzie mnie zaprowadzi mój wrodzony nihilizm?

Czy wierzysz w miłość pozagrobową?

Zabijam siebie tym cynizmem.

Zupełnie jakby światłość odwróciła się do nas dupą.

Egzystencja mnie upokarza.

Poza tym wszystko w porządku.

Pani Zofia Czernicka nadal ogromnie lubi Zbigniewa Wodeckiego, chociaż poprosiła, żeby wyprowadził się z jej mieszkania.
Jak sama mówi: "Udało mi się z mieszkania mego i moich dzieci wyprowadzić mężczyznę" (Zbigniew Wodecki - przyp. red.)
Mnie się to też wydaje jakieś podejrzane, no ale w końcu lubienie lubieniem a mieszkanie mieszkaniem.
Zresztą romans Madonny z Carlosem Leone również dobiegł końca. Już od ponad dwóch miesięcy kochankowie nie spotykają się.
Chociaż Leone wytatuował sobie nawet na ramieniu datę ich pierwszego spotkania.
Myślę, że ktoś tu robi w bambuko Carlosa Leone, mimo tatuażu.

Mario,
tego można się dowiedzieć z lektury pism kobiecych.
Czytam pisma kobiece, bo jest tam rubryka: "O nich się mówi - O nich się mówi".
Wertuję tę rubrykę, bo nie chciałbym przegapić zdania:
"Niedawno zrobiły furorę erotyczne opowieści Darka Foksa, które sączy swoim zmysłowym głosem przez telefon", oraz porady praktycznej:
"Miłym prezentem z Korei jest narodowy strój koreański. Odziany w taki oryginalny koreański strój zaskoczysz każdego".

Mario,
zgadnij co mam teraz na sobie?
Właśnie...!
Tylko te majteczki,
zwane bokserkami, kolor sprany granat.
To wszystko, jeśli nie liczyć skarpet nie od pary: bladoniebieskiej z dziurą, na lewej stopie i wyblakłoróżowej bez dziury, na prawej.

(To wina żony, tyle razy jej mówiłem, żeby zwracała uwagę na kolory).

Chyba Ci nie przeszkadza, że mam żonę?

(Jak ona to przeczyta to mnie zabije).

W każdym razie jest mi zimno w stopy.

A opowiadałem Ci jak zadzwonił do mnie kiedyś Darek Foks, a ja mu mówię, że chciałbym wreszcie napisać coś dla ludzi, to on na to: "To napisz rozkład jazdy PKP".

Mario,
nadal twierdzę, że nie powinno się pisać i myśleć dla ludzi, ale Foks miał chyba trochę racji. Skończę jak Przybyszewski, tłumacząc na język poezji niezrozumiałe instrukcje Polskich Kolei Państwowych.

Los potrafi być okrutny.

Postanowione.
Jadę do Wenecji.
(Jadę do Wenecji, a nawet nie byłem w pieprzonych Włoszech!)
Jadę do Wenecji, żeby tam umrzeć.
Gdzieś słyszałem, że tam umierają.
No bo jeśli nie do Wenecji, to dokąd?
Dokąd uciec?

(Można jeszcze założyć klub pierdolniętych).

A opowiadałem Ci o tym telefonie Foksa:
- Dzień dobry. Czy pan Jaworski?
- Tak.
- Jestem znanym reżyserem filmowym. Chciałbym nakręcić film rysunkowy z pańskich wierszy.

Albo taki dialog:
Ja: Czy przechodzisz kryzys wieku średniego?
On: Nie.
Ja: Dlaczego?
On: Bo jak się golę, to nie patrzę w lustro.

Z tego wszystkiego czuję się jak Gauguin na swoim wielkim balu: za chwilę zegar wybije północ, czar pryśnie, wejdzie Darek Foks i wręczy mi swoje obcięte ucho.
No bo jakie jeszcze mogą być następstwa robienia sobie jaj ze znanych reżyserów filmowych i manipulowania brzytwą w okolicy twarzy?

Jako wyjątkowo przewrotne i z natury złośliwe bydlę, autorytatywnie stwierdzam, iż chodzę samotnie po świecie, zabawiając się własnymi, złośliwymi myślami.

I niech tak zostanie.

Mario,
Twoja cipka, dwa metry pod ziemią, zamieniona w proch.

Biologia nigdy nie była po naszej stronie.

Czy to już jest zaangażowanie emocjonalne?

Baranki krwi w nas biegają,
a wilki czasu je zjadają.

I obojętne czy śmierć jest jedynie końcem, czy dopiero początkiem, czy jednym i drugim naraz, w jakiejś bezsensownej gonitwie gołymi dupami po nieheblowanych deskach - ostatecznie i tak chodzi o bezpośredniość wyrażania uczuć.

Mario,
nie rozumiem tego świata.

Cokolwiek to oznacza.

[27 grudnia 1996]


* homage to (ang., czyt.: homidż) - hołd; tu: W hołdzie Marii Konopnickiej.


A na zakończenie bonus-niespodzianka – czytam Hommage to... na wieczorze autorskim we Wrocławiu, zorganizowanym przez "Biuro Literackie" z okazji wydania "Drażniących przyjemności", więc w 2008 roku. Powtarzam tradycyjną już formułkę: nie wiedziałem, że ktoś mnie nagrywa, bo bym się na to nie zgodził. Ale skoro materiał wrzucono potem do sieci, to niech sobie będzie.



K. Jaworski, Homage to Maria Konopnicka, pierwodruk w: "Kartki" (Białystok) 1997, nr 2, s. 53-56.

wtorek, 24 września 2013

Wtorek: Ja i Sławomir

W nawiązaniu do wpisu z 18 września przestawiam fragmenty monodramu Czekając na Mrożka. Światowa prapremiera tego dramatu miała miejsce 8 listopada 1996 roku w Legnicy, w niedzielę o godzinie 18.00. Amatorskie nagranie, które prezentuję poniżej, jest słabej jakości technicznej. Na ledwo już czytelnej kasecie VHS ocalały jedynie fragmenty Aktu I. Oto wprowadzenie Artura Burszty:



Pierwsza minuta dwadzieścia sekund czekania:



Wypada zauważyć, iż jest to jeden z moich nielicznych dramatów, który pozostawia aktorom tak dużą artystyczną swobodę.




Oczywiście pozorną.



Dalsze minuty czekania: 



A na zakończenie ulubiony dialog z publicznością:




Ja: Chciałem powiedzieć, że to był dopiero pierwszy akt.
Głos z sali: Będzie jakiś tekst?
Ja: Wszystko się wyjaśni w drugim akcie.

PS. Właściwie monodram powinien trwać 44 minuty (wzwyż). 

poniedziałek, 23 września 2013

Poniedziałek: Ja i Czesław

Dwadzieścia pięć lat temu w listopadzie 1988 roku napisałem sobie Bogu ducha winny wiersz zatytułowany Drażniące przyjemności:

Jakież było moje zdumienie, kiedy pewnego dnia odkryłem, że utwór ten zasilił antologię Czesławowi Miłoszowi - poeci (1996): 



Więcej na razie nie piszę, bo o Drażniących przyjemnościach będzie jeszcze...

niedziela, 22 września 2013

Rysunek...

W kwietniu 2003 roku Grzegorz Wróblewski podczas naszego spotkania w Kopenhadze oprócz wydruku swojego dramatu Namiestnik

podarował mi taki oto rysunek...

sobota, 21 września 2013

Sobota z poezją III

Dzisiejszą sobotę z poezją uprzyjemni Jana Krejcarová – 


Wiersz przytaczam z poniższego wydania: 


Rodzime tłumaczenie można odnaleźć chociażby w polskiej edycji czeskiego pisma literackiego "Revolver Revue" z 1990 r. 


Utwór w przekładzie Leszka Engelkinga brzmi następująco: 

Fotografia poetki dostępna w Internecie:

Jana Krejcarová (Jana ČERNÁ) 1928-1981

piątek, 20 września 2013

czwartek, 19 września 2013

Krajobraz azjatycki

Znalazłem dziś rękopis wiersza Krajobraz azjatycki, którego tłumaczenie na język rosyjski zamieściłem w poście z 17 września 2013 – 


Niestety nie ma pod nim daty, więc nie wiem, kiedy powstał, ale chyba dawno (w 1993?), bo ocalał jeszcze następny "etap pracy nad tekstem", czyli maszynopis – 


(w tym miejscu z kolei odsyłam do posta Dziś głos ma towarzysz Łucznik). 
A tak wygląda ten wiersz w książce Kameraden – w (paskudnym) wydaniu krakowskiej "Miniatury" z roku 1994. 

O "Miniaturze" pisał kiedyś na swoim blogu Wojtek Wilczyk, zamieścił tam także okładkę Kameraden (post z 30 grudnia 2010), więc ja jej tutaj już nie przywołuję. 

wtorek, 17 września 2013

17 сентября

 




Кшиштоф Яворский, Азиатский пейзажСделано в Польше. Век - ХХ. Антология. Переводы Андрея Базилевского, Издательство Вахазар, Москва 2009, с. 614.

poniedziałek, 16 września 2013

Wojtek Wilczyk o Pod prąd...

Wojtek Wilczyk o Pod prąd w ankiecie "Top 10. Najważniejsze książki ostatniej dekady":



Jedne z najmądrzejszych słów jakie napisano o tej książce. 

W. Wilczyk, [o Pod prąd], "Kartki" (Białystok) 2000, nr 22. s. 80.

niedziela, 15 września 2013

Bohater liryczny

A bohater liryczny dzisiejszego wiersza wygląda tak:


I jak to w wierszach bywa, ponad dziesięć lat ukrywał się w kieszeni kurtki...

K. Jaworski, [Dokąd wędrują dusze monet] [wiersz], w: Dusze monet, Wrocław, Biuro Literackie 2007, s. 5.