Głośny świadek mej artystycznej podróży –
Towarzysz Łucznik* model 1301 (choć może "towarzyszka Łucznik" brzmiałoby zręczniej?) - ciężki przedmiot pożądania zwany, nie wiedzieć czemu – "legendą PRL-u".
*Tytuł posta w oczywisty sposób nawiązuje do wpisu Wojtka Wilczyka o jego towarzyszu skanerze.
O towarzyszu Łuczniku (towarzyszce Łucznik?) będzie jeszcze...
Towarzyszka Łuczniczka? ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy nie wyprzedzam tego "jeszcze", ale Zakładach Metalowych "Łucznik" produkowano wtedy głównie licencyjny karabinek AK-47, czyli popularnego "kałacha"...
Zaprezentowanego tu "Łucznika" / zaprezentowaną tu "Łuczniczkę"? :) / nabyłem w roku 1989 lub 1990 - oczywiście w Radomiu w Zakładach Metalowych - tak to się chyba wówczas nazywało; pieniądze oszczędzałem latami – nie dojadałem :) nie dopalałem :) nie dopijałem :) ... wreszcie do Radomia (do sklepu przyzakładowego) dojechałem okazją :), bo ktoś rzucił cynk, że kilka sztuk maszyn jest w sklepie przyzakładowym :) - A bezcenny odgłos pisania na tej maszynie (zwłaszcza czterech kopii przez kalkę) przypominał ma się rozumieć AK-47 :)
UsuńMechanizm mojego Łucznika, rocznik 1980, dzwonił...
OdpowiedzUsuńW ten sposób antycypował chyba obecną klerykalizację kraju ;)
Swojego Towarzysza Łucznika kupiłem pod koniec Gierka w Bydgoszczy. Spisali mnie z dowodu i wzięli próbkę pisma z maszyny. Czułem się tak, jakbym kupował spluwę.
OdpowiedzUsuńTowarzysz Łucznik spoczywa w skrytce i tam obmyśla zemstę na Toshiba San!